|
|
|
Prof. Kazimierz Kowalski
(1925-2007) |
Współtwórca polskiego taternictwa jaskiniowego, członek Klubu
Grotołazów, a następnie Sekcji Taternictwa Jaskiniowego KW-Kraków. Z
jaskiniami związany był od czasów przedwojennych. W trakcie okupacji
rozpoczął inwentaryzację jaskiń Polski, ukoronowaniem czego było wydanie
w latach 1951, 1953, 1954 trzytomowego dzieła Jaskinie Polski – jedynego
do dnia dzisiejszego inwentarza jaskiń całego kraju. Aktywnie prowadził
eksplorację jaskiniową w Polsce (m.in. pierwsze zejście na dno Kominów w
Jaskini Miętusiej - ówczesny rekord głębokościowy Polski) i świecie.
Brał udział w eksploracyjnej wyprawie do Gouffre Berger w 1956 r., kiedy
to po raz pierwszy przekroczono głębokość 1000 m. Podczas tej wyprawy
jako jeden z pierwszych i pierwszy Polak stanął na ówczesnym „dnie
świata" - na głębokości -1122 m. Otrzymał godność członka honorowego
Klubu Wysokogórskiego i Polskiego Związku Alpinizmu, Speleoklubu
Nicolaus z Liptowskiego Mikulasza, a w 2006 r. prestiżową nagrodę Super
Kolos za całokształt pionierskich dokonań.
Jego życie zawodowe także było związane z jaskiniami. Był zoologiem
badającym między innymi współczesne i kopalne nietoperze. Opisał 23 nowe
dla wiedzy taksony kopalnej fauny, głównie ze stanowisk krasowych. Był
współzałożycielem i pierwszym prezesem Sekcji Speleologicznej Polskiego
Towarzystwa Przyrodników im. Kopernika. Był członkiem rzeczywistym
Polskiej Akademii Nauk i członkiem czynnym Polskiej Akademii
Umiejętności, a w latach 1994-2000 pełnił funkcję prezesa PAU. Prof. Kazimierz Kowalski zmarł 29 maja 2007 roku. Został pochowany na
Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
źródło: www.stj.krakow.pl
W marcu 2006 roku prof. Kazimierz Kowalski został uhonorowany
nagrodą Super Kolosa za całokształt dokonań, w 50. rocznicę
przekroczenia przez niego, jako pierwszego Polaka, głębokości 1000
metrów w jaskini i ustanowienia rekordu głębokości świata - 1122 m.
|
|
Przemówienie laureata po ceremonii. W głębi wręczający statuetkę: Stanisław Szwarc-Bronikowski.
Fot. Adrian Larisz
|
MOJE PRZYGODY Z JASKINIAMI
Kazimierz
Kowalski
Tekst przygotowany na ceremonię wręczenia Super Kolosa
Wielu z nas marzyło w dzieciństwie o tym, żeby stanąć w miejscach, na
których nie stanęła stopa ludzka. Takie miejsca bardzo trudno dziś
znaleźć, zwłaszcza w Polsce, ale niewątpliwie takimi miejscami mogą być
jaskinie.
Gdy miałem dziewięć lat rodzice zabrali mnie na wycieczkę do
tatrzańskiej jaskini Magury. Sale ozdobione naciekami były dla mnie
ogromnie tajemnicze. W świetle świecy zobaczyłem po raz pierwszy leżące
pod stopami kości zwierząt (później okazało się, że był to niedźwiedź
jaskiniowy) i wtedy postanowiłem, że muszę zostać speleologiem i poznać
świat jaskiń.
Kazimierz Kowalski w Jaskini Racławickiej na Jurze
Krakowsko-Wieluńskiej
z fotografikiem Włodzimierzem Puchalskim (z lewej strony).
W ostatnim roku wojny zacząłem tajne studia na Uniwersytecie
Jagiellońskim, w zakresie zoologii. Spotkałem wówczas profesora
Włodzimierza Antoniewicza z warszawskiego muzeum archeologicznego, który
zaproponował mi sporządzenie inwentarza jaskiń Polski. Przez następne
kilka lat spędziłem wiele dni na samotnych wędrówkach w Jurze
Krakowsko-Wieluńskiej. Oczywiście nie było tam wtedy żadnych turystów.
Jaskiń poszukiwałem głównie na wiosnę i w jesieni, kiedy krzewy i drzewa
tracą liście i o wiele łatwiej jest przeglądać skałki wapienne w
poszukiwaniu ich otworów. W czasie tych wędrówek miałem różne, nie
zawsze zabawne przygody. Bardzo często nocowałem w jaskiniach, gdzie
było cieplej i bezpieczniej, niż na zewnątrz. Kiedy spałem w jaskini w
Sokolich Górach w nocy spadł śnieg. Rano, na śniadaniu w gospodzie
funkcjonariusze urzędu bezpieczeństwa pytali mnie, czy nie widziałem
kogoś podejrzanego, bo widziano ślady męskich stóp, ale tylko wychodzące
z jaskini. Oczywiście zaprzeczyłem i zapewniłem, że jak tylko zauważę
coś podejrzanego, to zaraz zawiadomię najbliższy komisariat milicji
obywatelskiej. Kiedy indziej, w okolicach Maszyc, spotkałem mężczyznę,
który na mój widok wyciągnął spod peleryny automat i mierząc we mnie
krzyknął drżącym głosem „ręce do góry”, poczym zażądał jakiegoś
dokumentu. Okazał się być ORMO-wcem. Zapytałem, czy mogę opuścić jedną
rękę i pokazałem mu legitymację Państwowego Muzeum Archeologicznego. To
najwyraźniej go uspokoiło. Zwierzył się później, że wziął mnie za
amerykańskiego szpiega. W jaskini Mylnej w Tatrach znalazłem ciało
mężczyzny. Zaraz zawiadomiłem o tym ludzi z pogotowia górskiego.
Zidentyfikowano go jako zaginionego wcześniej księdza. Takich przygód
było znacznie więcej.
W roku 1951 wyszedł drukiem pierwszy tom dotyczący jaskiń Jury
Krakowsko-Częstochowskiej. Łącznie zawierał plany i opisy 507 jaskiń.
Przeszkodą w wydaniu tomu okazała się być cenzura. Uznano bowiem, że
Jaskinia Ciemna jest doskonałym schronem na czas wojny i polecono mi
usunąć z ksiązki jej opis i wszelkie wzmianki o niej. W tej sytuacji
zmieniłem nazwę jaskini na używaną dawniej „Jaskinia Ojcowska” i jej
opis opublikowałem w trzecim tomie „Jaskiń Polski”.
Pierwsi członkowie (jeszcze nieformalni) Klubu
Grotołazów. Od lewej: Maciej Kuczyński, Rafał Unrug, Kazimierz Kowalski,
Ryszard Gradziński, Włodzimierz Starzecki, Władysław Danowski.
Drugi tom, który wyszedł drukiem w roku 1953 dotyczył jaskiń Tatr
polskich. Tom ten zawierał plany i opisy 70 jaskiń. Jaskinie tatrzańskie
są często pionowe i eksplorowanie ich wymaga sprzętu alpinistycznego i
pomocy speleologów. To spowodowało, że z kilkunastoma kolegami ze
studiów założyliśmy „Klub Grotołazów”. W czasie wypraw używaliśmy
kombinezonów roboczych, które rozpadały się po kilku dniach akcji, lin
sisalowych, albo nawet konopnych, lamp karbidowych, drabin sznurowych z
drewnianymi szczeblami. Jeziorka przebywaliśmy w bród, co przy
temperaturze wody około 40˚C, nie było szczególnie miłe.
Jak wiadomo w niektórych jaskiniach tatrzańskich napotyka się syfony, do
których pokonania potrzeba specjalnego sprzętu. Kolega klubowy, fizyk
Oleg Czyżewski, zaprojektował dla nas rodzaj prymitywnego skafandra
nurkowego złożonego z wkładanego na głowę hełmu metalowego, rury
prowadzącej do powierzchni i pompki rowerowej pompującej powietrze. W
jednej z późniejszych wypraw do Jaskini Zimnej, nieżyjący już kolega
Staszek Ogaza, dzięki akwalungowi, zresztą również przez nas
zaprojektowanemu i wykonanemu przez zaprzyjaźnionego rzemieślnika,
przebył syfon, ale nie mógł wrócić , bo akwalung przestał działać.
Koledzy wezwali na pomoc płetwonurków z wybrzeża, ale zanim przybyli
wypompowano część wody z syfonu i Staszek mógł wrócić.
Klub Grotołazów odbył dziesiątki wypraw do jaskiń w kraju i zagranicą, a
ich uczestnicy napisali szereg prac naukowych dotyczących geologii i
biologii jaskiń. Trzeci tom inwentarza jaskiń Polski dotyczący
pozostałych obszarów krasowych (Bieszczadów, Beskidów, Gór
Świętokrzyskich) wyszedł drukiem w roku 1954.
W 1956 roku zostałem zaproszony do udziału w wyprawie do jaskini Gouffre
Berger we Francji. Skład uczestników był międzynarodowy, poza mną było
jeszcze czterech Polaków, poza tym Francuzi, Anglicy, Belgowie,
Hiszpanie, Włosi, Libańczycy i Szwajcarzy. Grupy szturmowe spędziły pod
ziemią siedem dni. Wraz z kilku kolegami Francuzami zeszliśmy na samo
dno jaskini, a była to głębokość 1120 m, czyli ówczesny rekord
głębokości na świecie.
W następnych latach brałem również udział w wyprawach do jaskiń Libanu,
Kuby, Meksyku, Chin i Japonii. Wyjazdy wykorzystywałem również do
zebrania okazów zoologicznych i paleontologicznych. Posłużyły one do
opublikowania licznych prac naukowych dotyczących zoologii i
paleontologii drobnych ssaków nie tylko Polski, ale innych krajów, w
których nie było akurat specjalistów.
Najbardziej związanymi z jaskiniami ssakami są nietoperze. Poświęciłem
im wiele czasu badając ich rozmieszczenie, rytmikę dobową, przeloty,
pożywienie. Innym tematem moich badań naukowych były zrzutki sów. Sowy,
które żywią się głównie drobnymi ssakami, niestrawione ich resztki
wymiotują w postaci zbitych grudek sierści, kości i zębów. Zrzutki
znajdujemy pod schronieniami sów, które mieszczą się często nad otworami
jaskiń.
Obrączkowanie nietoperzy - lata pięćdziesiąte.
Na podstawie zrzutek współczesnych możemy się dowiedzieć jakie zwierzęta
żyją w okolicy jaskini, przy której polowała sowa. Natomiast zrzutki z
dawnych epok geologicznych pozwalają wnioskować nie tylko o składzie
fauny, która żyła w okolicy jaskini, ale również o wieku geologicznym
osadu, w którym znaleziono zrzutki, wieku występującej w nich fauny,
oraz o klimacie i środowisku, które wówczas panowały na danym terenie.
W 1969 roku na zaproszenie grotołazów z Meksyku zorganizowaliśmy wyprawę
do jaskiń tego kraju. Mieliśmy eksplorować najgłębszą jaskinię
meksykańską. Niestety w drodze do jaskini zginął w wypadku samochodowym
jeden z meksykańskich kolegów. Weszliśmy wprawdzie do jaskini, która
miała również pionowy charakter ale wypadek zepsuł nastroje i
zdezorganizował nieco wyprawę.
W późniejszych latach praca naukowa i organizacyjna związana z
kierownictwem Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN w Krakowie,
którego byłem dyrektorem ponad 20 lat uniemożliwiły mi intensywną
działalność jaskiniową. Wprawdzie bywałem jeszcze później w różnych
jaskiniach na świecie, ale całkiem sporadycznie.
Zwiedziłem na przykład kilka jaskiń w Algierii, gdzie przebywałem przez
5 lat z rodziną, jako wykładowca na uniwersytecie w Oranie.
Najciekawsze w tym kraju były jednak nie jaskinie, a schroniska
podskalne na południu Algierii, na płaskowyżu Tassili n’Ajjer, na
granicy z Libią. Nasz wyjazd w te strony odbył się w lutym 1981 roku.
Polskim Fiatem 125 dotarliśmy do oazy Ouargla, położonej na przedpolu
Wielkiego Ergu Wschodniego, a następnie małym samolotem dolecieliśmy do
stolicy Tassili, Djanet. Ten ogromny płaskowyż położony na wysokości
1200 – 1500 m n.p.m. i opadający ku południowi na wysokość 500 – 700 m
n.p.m. jest zamieszkały przez saharyjskich koczowników, Tuaregów.
Prowadzeni przez tuareskiego przewodnika przez blisko tydzień
wędrowaliśmy pieszo, pokonując odległość 100 km. Większość tego terenu
jest parkiem narodowym. Zachwycaliśmy się przepiękną rzeźbę terenu,
imitującą miasta skalne, ale przede wszystkich bogatymi malowidłami
naskalnymi pochodzącymi z okresu neolitu (najstarsze malowano 6000 lat
przed Chrystusem).
Dziś już niestety nie chodzę do jaskiń, ale cieszę się, że wciąż mam
tylu następców, którzy odkrywają nowe jaskinie i pobijają rekordy ich
długości, czy głębokości. Czytam o tym zawsze z wielkim
zainteresowaniem.
|