NAGRODY ZA DOKONANIA

 
 

KOLOSY 2010 relacja

 


PODRÓŻE ŻEGLARSTWO ALPINIZM EKSPLORACJA JASKIŃ WYCZYN ROKU SUPER KOLOSY

©®

 

D.  SALA

program

opisy pokazów  PIĄTEK

SOBOTA NIEDZIELA

SEMINARIUM

"Podróże III w."

FOTOPLASTYKON

program

SALON

plan hali

RELACJA

z Kolosów

 

 

Kolosy jakich jeszcze nie było

Po kilkunastu latach trwania imprezy niełatwo o zaskoczenia. A jednak tegoroczne Kolosy udowodniły, że jest to możliwe. Wyjątkowi goście specjalni, najwyższa w historii frekwencja, przede wszystkim zaś prezentacje, które w zgodnej opinii widzów wzbogaciły największy festiwal podróżniczy w Europie o nową jakość – przez trzy dni w Gdyni naprawdę dużo się działo.

Chociaż Hala Sportowo-Widowiskowa, w której odbywały się 13. Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów, nie należy do najmniejszych, pękała w szwach od wczesnego piątkowego popołudnia. I nie zmieniło się to aż do niedzieli wieczór. Mieszcząca 4 tys. osób sala główna, 150-osobowa sala seminaryjna, stoiska z książkami i prasą specjalistyczną, a także stanowiska ze sprzętem outdoorowym - wszystkie te miejsca wciąż były pełne. Przez imprezę przewinęło się w sumie kilkanaście tysięcy osób.

 



Od pierwszego dnia nie brakowało też spektakularnych wydarzeń. W piątek najważniejszym momentem była ceremonia wręczenia Super Kolosa. Przy aplauzie widowni otrzymał go Piotr Pustelnik. Nagrodę dla wybitnego himalaisty, który w ubiegłym roku, stając na szczycie Annapurny, jako trzeci Polak w historii oraz dwudziesty człowiek na świecie zdobył Koronę Himalajów i Karakorum, wyjątkowo przyznano tak wcześnie, bo już w sobotę Pustelnik wyruszył na kolejną wyprawę do Nepalu.

Statuetka, którą w imieniu Kapituły Kolosów wręczył laureatowi Piotr Chmieliński, nie była lekka, na szczęście okazało się, że regularny trening na siłowni może się przydać nie tylko w górach. Kpt. Krystyna Chojnowska-Liskiewicz, odczytując werdykt Kapituły, podkreśliła, że nagroda Super Kolosa to wyraz najwyższego uznania dla człowieka, który przez 20 lat wytrwale dążył do wytyczonego celu, zachowując przy tym, w trakcie wypraw wysokogórskich, przykładną postawą etyczną.

 



Jednym z najciekawszych wydarzeń soboty była prezentacja Magdaleny Skopek. Jej relacja z wyjątkowej, dwumiesięcznej podróży za Koło Polarne, podczas której przez dwa miesiące dzieliła koczownicze życie z rodziną rdzennych mieszkańców Półwyspu Jamalskiego, chyba nikogo nie pozostawiła obojętnym. O tej prezentacji ludzie opowiadali sobie potem na korytarzach gdyńskiej Hali Sportowo-Widowiskowej z wypiekami na twarzach. Bo była autentyczna, szczera, bezkompromisowa. Pokazała, w jaki sposób, z szacunkiem i bez uprzedzeń, można się starać wniknąć w całkowicie różną kulturę i ją poznawać oraz jak bardzo może to być fascynujące.

Kiedy następnego dnia, podczas uroczystej ceremonii wręczenia statuetek za dokonania roku, to właśnie Magdalena Skopek odebrała Kolosa w kategorii „Podróże”, raczej nikt nie miał wątpliwości, że nagroda trafia we właściwe ręce. Wzruszona laureatka zapowiedziała, że będzie się starać, by zawieźć Kolosa tym, bez których nie byłoby jej podróży – nienieckiej rodzinie Akatteto. Oprócz Kolosa podróżniczka z Trójmiasta otrzymała także nagrody publiczności – za najlepszą prezentację oraz za najlepsze zdjęcie wystawy FotoGlob.

 



Równie ważna okazała się sobotnia prelekcja Sylwestra Czerwińskiego. Laureat Kolosa 2001 za samotną rowerową podróż z Goleniowa do Pekinu i z powrotem, tym razem przedstawił wyprawę „Kropla świata”. W ciągu dwóch i pół lat przejechał na rowerze ponad 50 tys. km, dotarł aż na Nową Zelandię i spotkał miłość swojego życia. Opowiadał szczerze, „od serca”, bezpretensjonalnie i przekonująco. Słuchając jego historii, z których przebijała prawdziwa, głęboka fascynacja światem i ludźmi, wzruszenia nie kryli nawet ci, których poruszyć niełatwo. Czerwiński dotykał sedna, sensu podróżowania – więcej niczego nie trzeba. W niedzielę otrzymał Kolosa w kategorii „Wyczyn roku”.

 



W obu przypadkach, zarówno Magdaleny Skopek, jak i Sylwestra Czerwińskiego, Kapituła Kolosów nie nagrodziła bicia rekordów, ścigania się czy realizowania ekstremalnych pomysłów, ale podróże pełne pasji, uporu, odwagi, przekraczające schematy i granice konwencji. Świeże, odkrywcze i inspirujące.

Po sobotnich pokazach miała miejsce część nieoficjalna. Podczas imprezy przy gdyńskim Skwerze Kościuszki były nie tylko tańce i to, co zwykle im towarzyszy, ale też mnóstwo rozmów, z których przynajmniej kilka wyszło daleko poza ramy knajpianych pogawędek o podróżowaniu. Do jednej z takich spontanicznych, pełnych emocji, toczonych nad ranem dyskusji nawiązał następnego dnia Artur Kozłowski, odbierając z rąk Macieja Kuczyńskiego, znowu przy wypełnionej po brzegi sali Hali Sportowo-Widowiskowej, Kolosa w kategorii „Eksploracja jaskiń”. – Wczoraj, może o trzeciej, a może o czwartej w nocy, doszliśmy do tego, że wchodzenie do jaskiń, a zwłaszcza nurkowanie w nich, ma w sobie coś z powrotu do samego Początku, do łona – mówił laureat. – Zastanówcie się państwo: przecież nasi przodkowie, ludzie pierwotni, kiedyś wszyscy mieszkali w jaskiniach, w nich znajdowali schronienie.

 



Artur Kozłowski, którego Kapituła uhonorowała za eksplorację podziemnego przepływu rzeki Coole w Irlandii w słabo dotąd zbadanym przez grotołazów terenie, to zresztą nie tylko znakomity speleolog, ale i człowiek posiadający rzadki dar opowiadania o swojej – było nie było – wąskiej specjalizacji w sposób, którym jest w stanie „zarazić” każdego. Po rozmowie z nim nurkowanie w jaskiniach przestaje być zajęciem abstrakcyjnym i niezrozumiałym.

Wydarzeniem niedzieli, oprócz popołudniowej ceremonii wręczenia statuetek, była wizyta w Gdyni Simone Moro. Jeden z najwybitniejszych obecnie himalaistów świata przyleciał do Polski tylko na jeden dzień, specjalnie, by uczestniczyć w Kolosach.

W południe odbyła się konferencja prasowa z jego udziałem. Włoch opowiadał podczas niej o swoich inspiracjach, o plakacie Reinholda Messnera, który wisiał nad jego łóżkiem, kiedy był dzieckiem, a także o szacunku dla dokonań polskich wspinaczy, twórców himalaizmu zimowego. Nieprzypadkowo gospodarzem spotkania Moro z dziennikarzami był świetnie mówiący po włosku Krzysztof Wielicki, pierwszy zimowy zdobywca Mount Everestu.

Następnie, już na dużej sali, Simome Moro zaprezentował film zrealizowany podczas jego ostatniej wyprawy, zakończonej niebywałym sukcesem, jakim było pierwsze w historii wejście zimą na ośmiotysięcznik w Karakorum. Moro dokonał tego wyczynu wraz z Denisem Urubko i Cory Richardsem, stając w lutym na szczycie Gasherbruma II.

Choć żaden z trzech wymienionych himalaistów nie jest Polakiem, Kapituła Kolosów właśnie ich postanowiła uhonorować w tym roku statuetką w kategorii „Alpinizm”. Stało się tak, ponieważ osiągnięcie Włocha, który ma na swoim koncie już trzy zdobyte zimą ośmiotysięczniki, oraz jego partnerów to kolejny ważny krok w rozwoju himalaizmu zimowego, a więc dyscypliny zdecydowanie polskiej, zainicjowanej ponad 30 lat temu przez Andrzeja Zawadę.

 



Warto przypomnieć, że dla Simone Moro to już drugi Kolos. Pierwszego otrzymał w roku 2005, razem z nieżyjącym już dziś Piotrem Morawskim, który odebrał wówczas statuetkę za ich wspólną zimową wyprawę na Shishę Pangmę, zakończoną pierwszym po – wtedy - szesnastu latach zimowym wejściem na ośmiotysięcznik.

Spośród niedzielnych prezentacji publiczność znakomicie przyjęła także opowieść o jedynym w swoim rodzaju 32-letnim rejsie kpt. Jerzego Radomskiego na jachcie „Czarny Diament” oraz przezabawne anegdoty Jerzego Adamuszka, który – ilustrując to zdjęciami z głębokich lat 80. XX wieku – z poczuciem humoru i dystansem do siebie przybliżył swoje wędrówki po obu Amerykach.

 



W dodatku po prezentacji kpt. Radomskiego nikt nie miał wątpliwości, że żeglarski Kolos za rok 2010 może trafić w ręce tylko jednej osoby. Rejs, w trakcie którego siwowłosy żeglarz przepłynął łącznie blisko 240 tys. mil morskich, czyli odległość przekraczającą dystans dzielący Ziemię od Księżyca, uhonorowali także swoją nagrodą dziennikarze.

Kapituła Kolosów wyróżniła ponadto Nagrodą Specjalną zawsze kipiącego dobrym humorem Jarosława Frąckiewicza, stałego bywalca Kolosów, za długoletnią, niestrudzoną aktywność na wielu polach i realizację ambitnych przedsięwzięć podróżniczych, szczególnie kajakowych, oraz zarażanie innych swoim optymizmem i pogodą ducha.

 



W tym roku Jarosław Frąckiewicz był zresztą wyjątkowo zapracowany, bowiem w niedzielę rano prowadził w sali seminaryjnej specjalny blok prezentacji poświęcony podróżom „trzeciego wieku”. Seminarium przyciągnęło dokładnie tych, do których było adresowane – wśród uczestników najpopularniejszym kolorem włosów był siwy. Ci, którzy nie byli, mogą tylko żałować, tym bardziej, że całość rozpoczęła się od koncertu Jarosława Frąckiewicza na akordeonie.

Z kolei Nagrodę im. Andrzeja Zawady - dla młodych podróżników na realizację wyprawy - otrzymał Tomasz Kowalski. Towarzyszący temu wyróżnieniu grant Prezydenta Gdyni w wysokości 15 tys. zł ma mu pomóc w zdobyciu wszystkich siedmiotysięczników b. Związku Radzieckiego w rekordowo krótkim czasie. Kowalski chce tym samym poprawić osiągnięcie Denisa Urubki.

 



Podczas ceremonii nie brakowało też wzruszających momentów. Jednym z nich było podziękowanie dla kończącego swoją pracę w Kapitule Kolosów kpt. Wojciecha Jacobsona, który przez 10 lat angażował swoją wiedzę, doświadczenie i autorytet w nagradzanie dokonań podróżników.

 


Chociaż uroczystość wręczenia Kolosów zakończyła się późnym popołudniem w niedzielę, największa podróżnicza impreza w Europie wciąż jeszcze trwała. O osiemnastej Olga Morawska ogłosiła wyniki 1. edycji Memoriału im. Piotra Morawskiego, w którym zwyciężył projekt Stefana Czernieckiego „Śladem szeptu amazońskiego potoku”, zaś na deser – i to naprawdę najwyższej jakości – zaserwowano film Marka Klonowskiego „Sam nie wiem gdzie”, będący relacją z motocyklowej włóczęgi po kazachskich stepach.

Znając Klonowskiego, laureata Kolosa 2008 za trawers Mount Logan, właściwie należało się tego spodziewać, ale efekt i tak przerósł oczekiwania. Jak wnoszące nową jakość prezentacje Magdaleny Skopek czy Sylwestra Czerwińskiego, tak i film Klonowskiego, którego każdą klatkę przenikał duch całkowitej anarchii, wywrócił wszystkie schematy do góry nogami.

Na tych, którzy mieli siłę zostać do samego końca imprezy, czekał jeszcze film Marka Kamińskiego „Ekspedycja Wisła”. Po nim już jednak i po trzech dniach emocji oraz niesamowitych wrażeń gdyńską Halę Sportowo-Widowiskową trzeba było niestety wreszcie opuścić. Na rok. Aż do kolejnych Kolosów.

Organizatorów imprezy czeka teraz spore wyzwanie. Zainteresowanie, jakim cieszyły się 13. Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów, przerosło oczekiwania wszystkich. Pogodzenie konieczności przestrzegania wymogów bezpieczeństwa przewidzianych dla imprez masowych z tym, by każdy poszukujący inspiracji i fascynujących opowieści mógł wejść na salę, najlepiej jak najkrócej stojąc przy tym w kolejce, nie będzie proste. Ale skoro po kilkunastu latach istnienia Kolosy mogą być wciąż świeże i oryginalne, trudności logistyczne też powinno dać się rozwiązać. Nikt przecież nie obiecywał, że będzie łatwo.
 

 


 

 

 

 

GALERIA ZDJĘĆ

 

fot. Adrian Larisz

 

 


Sylwester Czerwiński, Denni Tamba-Czerwińska, Anna Janowska

Magda Skopek i Piotr Raszyk

Kinga Baranowska i Piotr Pustelnik

Sala seminaryjna

 


 

 

 

 

 

 

Więcej zdjęć z Kolosów >>

 

 

 

 
 
    MOTTO
     NASZE IMPREZY
    KOLOSY
        geneza
     laureaci
      zgłoszenia
      z prasy
    SPOTKANIA
     GALERIA
   BIBLIOTEKA
   KONTAKT
   KOLOSY.PL
  
  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Organizatorzy

13. OSPŻiA

 

 

 

 

 

Sponsor Kolosów

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
 WWW.KOLOSY.PL >> KOLOSY 2010 relacja © 1999-2011 MART