Piątek, 11 marca 2011
wstęp wolny
Prowadzenie: Jakub Niziński *
11.00-14.35 BLOK I
Otwarcie XIII Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów
Pod dachem wietnamskich mnichów zen
Joanna Różycka
To było coś znacznie więcej niż turystyczna wizyta w dalekowschodnim
klasztorze. Grupie studentów, głównie psychologii międzykulturowej, pod
kierunkiem dr Joanny Różyckiej udało się uzyskać zgodę na pozostanie w
klasztorze zen w miejscowości Da Lat w Wietnamie przez całe trzy tygodnie,
chociaż nigdy wcześniej mnisi nie pozwolili nikomu z zewnątrz gościć u siebie
dłużej niż jedną noc.
Razem z mnichami i mniszkami ośmioro Polaków wstawało codziennie o 3.30
rano, spożywało z nimi wspólne posiłki, pracowało w ogrodzie, słuchało wykładów,
czytało książki w klasztornej bibliotece i odbywało trzy medytacje zen, trwające
po dwie godziny każda. Efektem pobytu w wietnamskim klasztorze jest m.in. film,
na którym zarejestrowano przebieg poszczególnych ceremonii oraz rozmowy z
mistrzem zen Thich Thanh Tu.
Dwa pluszaki i w drogę!
Maciej Mężyński
Jeśli komuś wydaje się, że narodziny dzieci, a tym bardziej dwójki
dzieci, to koniec marzeń o dalekich podróżach, powinien... No właśnie: wrzucić
niższy bieg, zabrać butelkę na mleko, dwa pluszaki i ruszyć w drogę. Maciejowi
Mężyńskiemu i jego żonie trzy- i sześcioletni współtowarzysze rowerowej wyprawy
pozwolili na nowo odkryć pasję podróżowania. Bez nich Mężyńscy raczej nie
mieliby szans na zawieranie codziennie nowych znajomości na placach zabaw.
Jadącej spokojnym tempem, średnio
50 km dziennie, czteroosobowej rodzinie udało się w trzy
miesiące przemierzyć rowerami pół Europy, z Bratysławy do Rzymu, zaledwie trzy
razy zatrzymując się po drodze w hotelach. W rodzinnych biwakach i noclegach pod
namiotami rozsmakowali do tego stopnia, że podróż zamierzają kontynuować i
dojechać przynajmmniej aż do Lizbony.
Magister Kowalski
Tomasz Kowalski
To się nazywa mocne wejście w dorosłość. Latem 2009 r. Tomasz Kowalski
został magistrem Kowalskim i uznał, że to najwyższa pora, by wreszcie ruszyć
przed siebie. Swoją podróż dookoła świata zaplanował na rok, potrwała jednak o
połowę dłużej. Czym tylko się dało przemierzył Azję Południowo-Wschodnią,
Australię i Amerykę Północną. Gdy zaczynało brakować pieniędzy – pracował (m.in.
jako rikszarz i sprzedawca w sklepie ze sprzętem górskim), gdy była okazja –
wspinał się (zdobył Górę Kościuszki i strawersował McKinley). Poza tym biegał (w
jednym z najtrudniejszych górskich wyścigów świata - Mount Kinabalu
International Climbathon na Malezji, w czterdziestostopniowym upale wokół Uluru
oraz w ultramaratonach w Kanadzie i USA), pływał po Jukonie i zrealizował
chłopięce marzenie o nauce tajskiego boksu, biorąc udział w obozie w Tajlandii,
gdzie w tropikalnym klimacie przez kilka tygodni odbywał po dwa wyczerpujące
treningi dziennie.
„Islandia jest kobietą”
Piotr Mitko
Nie było łatwo zrealizować ten film, i to nie tylko dlatego, że
Islandia uchodzi za kraj, w którym warunki do jazdy rowerem są najtrudniejsze w
Europie. Piotr Mitko w sześć tygodni przemierzył 4 tys. km wzdłuż wybrzeży
wyspy, przez cały ten czas wytrwale ładując swoją kamerę za pomocą chałupniczo
zmajstrowanej przez kolegę prądnicy. Dzięki temu udało mu się uchwycić i
uwiecznić mnóstwo różnorodnych aspektów samotnej podróży. Film zarówno oddaje
atmosferę odwiedzanych miejsc, jak i dokumentuje stan uczuć oraz refleksje
towarzyszące rowerowej tułaczce w cieniu wulkanów.
Pasja odkrywcy, czyli co sądzą Majowie o roku 2012
Jan Gać - gość specjalny Kolosów
Podróż w głąb dusznego, gorącego i wiecznie zielonego lasu
tropikalnego, w którym znaleźć można zdumiewające pomniki starożytnej
architektury i całe miasta zaszyte w ostępach dżungli. Lecz to mało. Prawdziwym
wyzwaniem jest poszukiwanie rozwiązań najbardziej fascynujących tajemnic. Z
czego wynikał nieprzerwany cykl wzlotów i upadków w cywilizacji Majów? Czy miała
z nim coś wspólnego specjalna rachuba czasu, jaką się posługiwali? I dlaczego
powinno nas to szczególnie interesować już za rok? By odpowiedzieć na te i inne
pytania, Jan Gać wielokrotnie odwiedził Amerykę Środkową i śladami kultur
prekolumbijskich przemierzał dzisiejszy Meksyk, Belize, Honduras i Gwatemalę.
Jan Gać - podróżnik, historyk i fotograf, autor
wielu artykułów, książek (m.in. „W ojczyźnie Majów” oraz „Meksyk”) i
przewodników (najbardziej cenione to te po Bliskim Wschodzie i Ziemi Świętej) od
lat ze szczególną pasją zgłębia związki między historią a współczesnością
rdzennych mieszkańców Ameryki.
14.05-14.35 PRZERWA
14.35-18.00 BLOK II
Suerte gringos na Panamericanie
Rafał Benedyczak
Motocykliści, których spotykali na swojej trasie, zwykle reagowali
uśmiechem politowania, widząc, na czym jadą Elżbieta, Gosia i Rafał. Trzy
chińskie motory o pojemności 150 CC. A właściwie El Pájaro (Ptak), Bandida
(Bandyta) i Tranquilo (Spokojny), bo oni zżyli się z nimi do tego stopnia, że
nadali im nawet imiona. I oczywiście nie zamieniliby ich na nic. Kupione na
początku 2010 r. w Santiago de Chile pomogły im przez prawie dziewięć miesięcy
niespiesznie włóczyć się po Ameryce Południowej i Środkowej.
Trasa podróży to wiodła Autostradą Panamerykańską (słynną Panamericaną),
to odbijała z niej w rozmaite ciekawe miejsca. Troje motocyklistów najpierw
udało się na południe i dotarło do położonej na końcu świata Ushuai (taki napis,
„Fin del Mundo”, wita wjeżdżających do tego miasta). Tam zmienili kierunek o 180
stopni i jadąc przez Argentynę, Chile, Boliwię, Peru, Ekwador, Kolumbię, Panamę,
Kostarykę, Nikaraguę, Honduras i Salwador zatrzymali się dopiero w Gwatemali po
przejechaniu ponad 30 tys. km.
Rok na Madagaskarze
Dominik Włoch
W wieku 27 lat spełnił swoje dziecięce marzenie o Afryce i zamieszkał na wyspie
cudów – Madagaskarze. Przez blisko rok pracował w prowadzonej przez misjonarzy
przychodni, gdzie jako fizjoterapeuta opiekował się dziećmi z porażeniem
mózgowym oraz ludźmi po udarach i wylewach. W Bemaneviky, małej wiosce na
północy Czerwonej Wyspy, Malgasze szybko przyjęli go jak swojego.
Dominik Włoch przystosował się do życia bez telefonów, internetu i telewizji,
opanował miejscowy język, poznał też, jak smakują robaki, węże i nietoperze.
Teraz bez trudu potrafi znaleźć lecznicze rośliny i pozbyć się wpełzających
wszędzie pijawek. Dzięki zaufaniu, jakie sobie zdobył, uczestniczył w „famadihana”,
malgaskim obrzędzie przewijania zmarłych, podczas którego wypił piwo z
nieżyjącym dziadkiem kolegi.
Ponadto karmił lemury, uciekał przed wężami i pływał z żółwiem morskim. Nauczył
się też wspinać na palmy po świeże kokosy, gwizdać na dwóch palcach, strzelać z
procy oraz naprawiać sieci rybackie. Zwiedził prawie cały Madagaskar, spełnił
marzenie i zrobił sobie miejsce na następne.
Tryptyk islandzki
Grzegorz Gontarz, Szymon Gontarz, Piotr Zaśko
35-dniowy trawers Islandii wykonany w stylu alpejskim, ze wschodu na
zachód wyspy, przez lodowce, interior i bez wsparcia z zewnątrz. Trójka Polaków
zmagała się na trasie z bardzo trudnym terenem, lodem, śniegiem, szczelinami,
rwącymi rzekami lodowcowymi, wiatrem oraz wulkanami, dodatkowo transportując
przy tym ponad 300-kilogramowy ekwipunek niezbędny do samodzielnego przetrwania
w takich warunkach.
Ogromny wysiłek fizyczny i psychiczny nie poszedł jednak na marne:
doświadczeni podróżnicy (za przejście lądolodu Grenlandii w 2008 r. otrzymali na
Kolosach wyróżnienie w kategorii „Wyczyn roku”) jako pierwsi przemierzyli wyspę
taką trasą, wyznaczając równocześnie dwie nowe drogi trawersujące lodowce
Vatnajökull i Hofsjökull.
440,5 km pokonali pieszo (przez lodowce) oraz na rowerach
(przez interior).
Royalisci.pl - do Indii po motocykl i przygodę
Grzegorz Kusiorski
Ośmioro młodych ludzi poleciało do Indii po to, by kupić tam motocykle
Royal Enfield, a następnie wrócić na nich do Polski. W trakcie wyprawy musieli
poważnie zmodyfikować plany, ale i tak nie żałują ani chwili z czterech miesięcy
spędzonych u stóp Himalajów.
Udało im się osiągnąć jedno z najwyżej położonych na świecie jezior,
znajdujące się w Nepalu w cieniu Annapurny Tilicho (4949 m), przejść przez przełęcz Thorong La (5416 m) i wjechać na
motocyklach na przełęcz Khardung La (5359 m). Przez Kaszmir zamierzali przemknąć po
cichu i jak najszybciej, a jednak zwolnili, zostali tydzień i do dziś wspominają
tę zieleń i mieszkania na wielkich łodziach. Na trasie pokonali łącznie ok. 7
tys. km, nauczyli się jeździć po śniegu, zdobyli ogromny bagaż doświadczeń i
zaczęli planować nowe wyprawy.
Pamir rowerem
Grzegorz Szyszkowski
Ze względu na bardzo dużą wysokość, potężne rzeki, brak mostów, lawiny
błotne i kamienne, wiatr oraz upał jazda rowerem przez Pamir, jedne z
najwyższych gór świata, stanowi ogromne wyzwanie. Tym większe, jeśli zamiast
korzystać z Pamir Highway, zamierza się szukać wrażeń na bezdrożach.
Dla Grzegorza Szyszkowskiego, laureata Kolosa 2006 w kategorii „Wyczyn
roku”, rok 2010 był wyjątkowy: w czerwcu wziął ślub, miesiąc później zaś
„skoczył na główkę w białą mgłę” – ruszył do Tadżykistanu na samotną rowerową
wyprawę przez Pamir. Na trasie pokonał
2300 km, z czego zdecydowaną większość off-roadem na
wysokościach przekraczających nierzadko 4600 m. Udało mu się przejechać pięć
największych dolin Pamiru, w tym nieosiągalną dla samochodów z powodu wysokiego
stanu rzeki dolinę Bartang, dotrzeć do jeziora Zor-kul w zamkniętej strefie
przygranicznej z Afganistanem i przemierzyć 700-kilometrowy odcinek, będący
jednym z głównych szlaków przemytu opium. Pamirem zachwycił się do tego stopnia,
że nie ma wątpliwości, że kiedyś tu wróci. Już z żoną.
Granicami bez granic: quadem dookoła Polski
Artur Labudda
W realizacji tej samotnej wyprawy nie przeszkodziła mu
nawet kolizja na trasie, i to na tyle poważna, że w jej wyniku
konieczna była wymiana pojazdu na nowy. Z pomocą życzliwych ludzi (w
tym przypadku również samego sprawcy zdarzenia!) wszystko jest
bowiem możliwe. Artur Labudda w niespełna dwa miesiące przejechał
quadem ponad 6 tys. km, poruszając się możliwie jak najściślej
wzdłuż granic Polski. Zaczął i skończył swoją podróż na Helu. Po
drodze bywało różnie: jazda brzegiem morza do Świnoujścia sprawiała
wyłącznie frajdę, ale już przeprawa przez głębokie błota gdzieś na
odludziu w Beskidzie Niskim stanowiła nie lada wyzwanie. Przydało
się doświadczenie zdobyte kiedyś podczas wyprawy 30-letnim UAZ-em
nad Bajkał. Artur nie miał łatwo też z tego powodu, że od młodego
wieku jest niepełnosprawny – jako czternastolatek stracił w wypadku
pod kołami pociągu obie nogi.
18.00-18.30 PRZERWA
18.30-23.15 BLOK III
Long Walk Plus Expedition
Filip Drożdż, Tomasz Grzywaczewski, Bartosz Malinowski
Hart ducha, odwaga i męstwo, a przede wszystkim wielkie pragnienie wolności,
czyli idealny materiał na epicką opowieść. Pomysł wyprawy „Long Walk Plus
Expedition” wziął się z książki „Długi marsz” autorstwa Sławomira Rawicza. Autor
opowiedział w niej prawdziwą historię siedmiu więźniów, którzy na początku lat
40. XX w. podjęli, zainicjowaną przez Polaka i z pozoru straceńczą, próbę
wydostania się z sowieckiego obozu pracy w Jakucji na dalekiej Syberii.
Zbiegowie wyszli za druty łagru podczas szalejącej zamieci śnieżnej i w trakcie
trwającego jedenaście miesięcy morderczego marszu przebyli około 6,5 tys. km,
aby w końcu dotrzeć do Kalkuty w Indiach.
W 2010 r. trzech młodych Polaków, Tomasz Grzywaczewski, Bartosz Malinowski i
Filip Drożdż, postanowiło złożyć hołd bohaterom sprzed lat. Najpierw odnaleźli
mieszkającego dziś w Anglii 90-letniego Witolda Glińskiego, jednego z
uczestników tamtych dramatycznych wydarzeń, następnie zaś, idąc śladem jego i
jego towarzyszy, w pół roku przemierzyli 8 tys. km z Jakucka do Kalkuty,
poruszając się wodą, pieszo, konno i na rowerach, oraz skrzętnie dokumentując
przebieg wyprawy.
Pijani Bogiem, czyli reporterskie odkłamywanie Azji
Max Cegielski - gość specjalny Kolosów
„Nienawidzę podróży i podróżników. A oto zabieram się do opowiadania o
moich wyprawach” – tak Claude Lévi–Strauss, wybitny antropolog, rozpoczyna swoją
książkę „Smutek tropików”. Pamiętając o tym, Max Cegielski opowie o trzech
projektach literacko-artystycznych dotyczących: sufizmu w Pakistanie, Stambułu
jako „miasta miast” oraz pokonywania egzotyki na złomowisku statków w Indiach.
Zaprezentuje też filmy i zdjęcia, zarówno będące ilustracjami do jego książek,
„Pijani Bogiem” oraz „Oko świata. Od Konstantynopola do Stambułu”, jak i
pochodzące z wystawy „Global prosperity”.
Czy, żeby podróżować, trzeba jechać w świat, czy raczej spojrzeć w głąb
siebie?
Max Cegielski – dziennikarz, pisarz, prezenter
radiowy i telewizyjny, animator kultury, podróżnik, autor książek oraz programów
telewizyjnych.
Pustelnik w Koronie Himalajów
Piotr Pustelnik - gość specjalny Kolosów
Kiedy ponad cztery lata temu zdobył Broad Peak, do Korony Himalajów,
czyli zdobycia wszystkich czternastu ośmiotysięczników, została mu już tylko
Annapurna. Tylko. Zmagania z tą ostatnią brakującą mu do kompletu górą okazały
się dla Piotra Pustelnika najtrudniejsze. Aż czterokrotnie musiał uznać jej
wyższość, lecz nie odpuścił. Wiosną 2010 r., w swojej piątej próbie, w końcu
osiągnął wierzchołek, stając się tym samym trzecim Polakiem i dwudziestym
alpinistą na świecie, który zdobył wszystkie najwyższe szczyty Ziemi.
Jego wyczyn jest wyjątkowy również z tego względu, że Pustelnik swoją
Koronę Himalajów i Karakorum skompletował na przestrzeni aż 20 lat (począwszy od
wejścia na Gaszerbrum II w 1990 r.). Żadna z pozostałych osób, mająca w dorobku
to osiągnięcie, nie zmagała się z ośmiotysięcznikami równie wytrwale, utrzymując
najwyższy poziom przez tak długo. Urodzony w 1951 r. w Łodzi Polak cieszy się
ogromnym szacunkiem himalaistów na całym świecie jednak nie tylko ze względu na
swoje dokonania sportowe. W 1996 r. podczas wyprawy na K2 brał udział w
nadzwyczaj trudnej akcji ratunkowej, która ocaliła życie skrajnie wyczerpanemu
włoskiemu alpiniście, 10 lat później zaś, razem z Piotrem Morawskim, zrezygnował
z ataku szczytowego na Annapurnie, by sprowadzić w bezpieczne miejsce chorego i
niewidzącego Tybetańczyka.
Goniąc
horyzont: gringo na rowerze
Piotr Baska
Wyprawa, która pozwoliła poznać samotnemu rowerzyście dwa oblicza
Ameryki Południowej. Najpierw, po wylądowaniu w Santiago de Chile, Piotr Baska
ruszył na południe słynną Panamericaną w kierunku Puerto Montt, by po
przejechaniu 1100 km wsiąść na prom i
dotrzeć do nie mniej sławnej Carretera Austral, biegnącej wzdłuż granicy z
Argentyną przez całą Patagonię. Kolejne
1200 km, głównie po kamieniach i szutrze, kolejna
przeprawa promowa (nieopodal Fitz Roya) i pogoń za horyzontem przeniosła się do
Argentyny. Po dotarciu do Cieśniny Magellana i Punta Arenas, a następnie
przejechaniu jeszcze 500 km
przez Ziemię Ognistą trójmiejski rowerzysta osiągnął Ushuaię.
Na tym jednak nie koniec, bo stamtąd Piotr Baska przetransportował się
daleko na północ i rozpoczął „gorący” etap swojej podróży: przejazd rowerem
przez Salar de Atacama. Potem była jeszcze Kordyliera Domeyki, i dalsza, już
wzdłuż wybrzeża Pacyfiku, powrotna droga do Santiago de Chile.
Welocypedem przez Afrykę
Maciej Czapliński, Ryszard Karkosz, Mariusz Mitrowski
Blisko dziewięciomiesięczna wyprawa, w trakcie której trzech podróżników z
Polski przejechało Afrykę na rowerach z północy na południe. Licząca łącznie ok.
13 tys. km trasa wiodła z Kairu do Kapsztadu przez dolinę Nilu, Sudan, Etiopię,
Kenię, Tanzanię, Zambię, Botswanę i RPA.
Podróż obfitowała w przygody, wspaniałe chwile, niezapomniane wrażenia i ciekawe
spotkania – wszystko uwiecznione na tysiącach zdjęć. Rowerzyści nie tylko
pokonywali kilometry w poziomie, ale też m.in. wspięli się na szczyt Ras Dashen
w etiopskich górach Semien.
Oprócz trójki „Welocypedów”, która przejechała całą trasę afrykańskiej podróży,
w trzech jej etapach uczestniczyło jeszcze dodatkowo osiem osób.
Afryka na dwóch kółkach: dni trudne, ważne i inspirujące
Łukasz Nitwiński
Kontynent był mu obojętny. Chciał, żeby było ciężko, odludnie i
pięknie. Rzucił pracę, kupił rower i wybrał Afrykę. Pomimo tego, że nigdy
wcześniej nawet nie zmienił dętki, nie miał wątpliwości, że na wyprawę musi
ruszyć samotnie. Tylko w ten sposób widział szansę na zrzucenie swojej
„europejskiej powłoki” i otwarcie wszystkich zmysłów na to, co spotka go po
drodze.
Kierując się, gdy tylko mógł, na lokalne, nieoznaczone na mapach drogi,
Łukasz Nitwiński przemierzył przez trzy miesiące ponad 4 tys. km i kilka stref
klimatyczno-geograficznych. Przez Maroko, Saharę Zachodnią, Mauretanię, Senegal
i Gwineę dotarł aż do Sierra Leone. Szukał miejsc, o których nie napisano nic w
przewodnikach. Za gościnę, jakiej udzielali mu spotkani ludzie, starł się
odwdzięczyć, pomagając im w codziennej pracy. Zaangażował się też w działalność
misji katolickich. W Afryce przeżył dni trudne, ważne i inspirujące.
Rowerem i kajakiem przez Patagonię
Andrzej Ziółkowski
Plan był taki: najpierw rowerem przez Andy, następnie spływ kajakiem
rzeką Rio Chubut przez pampę. Dobrze ponad 2 tys. km od oceanu do oceanu.
Samotnie od Pacyfiku do Atlantyku. I wszystko udałoby się wręcz popisowo, gdyby
po drodze nie wyschła rzeka.
Swój trawers Ameryki Południowej Andrzej Ziółkowski rozpoczął w lutym
2010 r. w Chile. Rowerem z przyczepką i z kajakiem w bagażu przedostał się przez
andyjskie przełęcze (przy okazji wspiął się też na jeden z dwóch czynnych
chilijskich wulkanów), by w Argentynie przesiąść się z szutrów na wodę. Po
pewnym czasie jednak wartka w normalnych warunkach rzeka przyjęła postać
błotnistej mazi – południowoamerykańskie lato było dla niej w ubiegłym roku zbyt
suche i gorące. Konieczność „załatania” 150-kilometrowego odcinka autostopem
paradoksalnie okazała się nie lada wyzwaniem.
* Prowadzący
Jakub Niziński - dziennikarz radiowy, miłośnik Azji. Równie dużo energii jak
podróżowanie
daje mu słuchanie o podróżach. Razem z Jankiem Melą w Radiu Kraków
prowadził autorski program Między Biegunami.